piątek, 18 września 2009

#39 - Prosto z Piekła [Alan Moore & Eddie Campbell]

Na zły początek...
Wczoraj wieczorem zmieniłem adres bloga z przeuroczego i jakże zabawnego comicbookskeepmydickhard.blogspot.com na komiksofilia.blogspot.com - nie zapomnij powiadomić o tym rodziny i przyjaciół. Inspiracją dla tego słowa był zupełnie nie związany z komiksami, ale bardzo zacny blog Janusza. W związku ze zmianą nazwy mogły nastąpić pewne kłopoty z linkami do poszczególnych wpisów, więc jeśli coś nie działa, a chcesz, żeby działało - holla at me!


Dzisiaj nadszedł dzień, w którym postanowiłem podjąć się karkołomnego zadania skreślenia kilku zdań o komiksie Prosto z Piekła. Przeczytałem go już dawno (o ile dobrze pamiętam, pod koniec zeszłego roku), ale długo unikałem pisania na temat tego arcydzieła. Zdaję sobie sprawę, że nie przekażę tu niczego odkrywczego, zresztą nie tylko w moim przypadku wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobne. Chyba jednym z najlepszych przymiotników opisujących From Hell jest słowo kompletny, a uczuciem towarzyszącym po lekturze było niemal skrajne wyczerpanie. Najczęściej po przeczytaniu czegokolwiek nie mam żadnego problemu z wysłowieniem się i oceną opowieści, ale mroczny i dołujący utwór Alana Moore'a (o którym wspominam tu dopiero teraz, po niemal roku prowadzenia bloga, chociaż bezsprzecznie jest moim ulubionym scenarzystą) i Eddiego Campbella nie dał mi takiej szansy. Kiedy było już po wszystkim, odłożyłem komiks i zdałem sobie sprawę, że nie mam nic do powiedzenia na temat tego monumentalnego przedsięwzięcia szalonego geniusza. Ogrom pracy włożony w stworzenie From Hell zamienia czytelnika w kogoś, kto może mówić i mówić, ale cokolwiek powie, raczej nie odkryje niczego nowego. Właśnie to rozumiem pod pojęciem kompletna opowieść - jest pełna, wyczerpująca i nie dająca mi pola do popisu w kwestii oceniania. Aż chce się powiedzieć "Nie mnie oceniać coś tak wielkiego", i wcale nie jestem pewny, czy słowa te są przesadzone.

Prosto z Piekła to Moore'owska wizja historii Kuby Rozpruwacza, jego własna teoria na temat tego, kto nim był, jednak poparta faktami historycznymi. Przypisy, stanowiące sporą cześć tej cegły, którą można zabić, pokazują to, co wcześniej nazwałem chorym geniuszem: scenarzysta nie tylko przeczytał mnóstwo książek dotyczących morderstw w Whitechapel, odwiedzał także opisywane przez siebie miejsca, a nawet rozmawiał z prostytutkami, pytając je o dość ciekawą metodę oszukiwania klientów, przedstawioną na kartach komiksu. W przypisach Moore wspomina, że pogoda przedstawiona na ilustracjach odpowiada prawdopodobnej pogodzie w czasie akcji opowieści w 1888 roku. Sprawdził i przemyślał wszystko, od najbardziej podstawowych faktów, poprzez najmniejsze szczegóły, aż do spraw, które mogłyby poprzeć jego wersję wydarzeń. Wszystko to sprawia, że czytelnik, krążąc pomiędzy komiksem a przypisami (co, biorąc pod uwagę fakt, że Prosto z Piekła ma ponad 580 stron, nie jest zbyt wygodne), chłonie całość ze szczęką gdzieś na podłodze.

Brzydkie i nieatrakcyjne ilustracje Campbella początkowo zniechęcają do sięgnięcia po komiks, jednak po wgryzieniu się w opowieść można powiedzieć tylko zdanie, które pada przy najbardziej dopracowanych dziełach, gdzie scenarzysta i rysownik tworzą idealny zespół: "Nie wyobrażam sobie, żeby zilustrował to ktoś inny". Krajobrazy Londynu oraz bohaterowie Prosto z Piekła są przedstawieni w sposób brzydki i nieatrakcyjny, ale taka jest cała ta historia - brzydka i pokryta grubą warstwą brudu. Chociaż wcześniej nazwałem ten komiks arcydziełem (i nadal tak uważam), lektura wcale nie należy do przyjemności. Jest, jak już napisałem, wyczerpująca i naprawdę potrafi zdołować - przede wszystkim przedstawioną w mistrzowski i, niestety, prawdziwy sposób naturą ludzką.

Mógłbym przez dłuższą chwilę wspominać o mankamentach, na przykład o skopanej okładce polskiej wersji komiksu, o książeczce z dodatkowymi materiałami, która do dzisiaj nie dotarła do właścicieli Prosto z Piekła w twardej oprawie (czyli akurat nie do mnie), ale w obliczu samej historii są to rzeczy, które nie mają absolutnie żadnego znaczenia. Bardzo dobrze, że Timof umożliwił przeczytanie From Hell po polsku, bo jest to bez wątpienia jedno z najwybitniejszych osiągnięć Moore'a, jakie znam - z Watchmen przegrywa tylko pod następującym względem: oba te komiksy są genialne, ale czytanie Strażników sprawiło mi dużą przyjemność i nie było zmaterializowaną depresją, czego o losach Kuby rozpruwacza napisać nie mogę. Jak to się czasem mówi: mocna rzecz.

2 komentarze:

Łukasz Mazur pisze...

Tak jak Ci już pisałem - u mnie leży i czeka już od prawie roku. I tak jak obiecywałem sobie po zakończeniu sesji letniej, że teraz to już na pewno będę miał czas na lekturę (bo w końcu wakacje), tak teraz obiecuję sobie to samo (bo w końcu początek semestru, kiedy zwykle nic się nie dzieje).

Dobra recka - zachęca do lektury!

Unknown pisze...

oglądałam niedawno film pt.'from hell' (gra tam J.Deep) o Kubie Rozpruwaczu i po kadrach z komiksu widzę duże podobieństwo - - '

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...