niedziela, 25 listopada 2012

#272 - Scalped: Trail's End [Jason Aaron & R.M. Guéra]

Jeśli chodzi o komiksy, ostatnie dwa lata były chyba najlepszymi w moim życiu, głównie dzięki wielokrotnie wychwalanej przeze mnie serii Scalped. Serii, która była i wciąż jest niczym objawienie, pokazujące niemal każdym epizodem, jak niemożliwe staje się możliwe. Wreszcie przeczytałem Trail's End, ostatni tom, więc teraz przyjdzie mi chwalić Scalped po raz ostatni. Z jednej strony czuję ulgę, bo ileż razy można pisać to samo, a z drugiej, wiecie, jak to jest, cykl Aarona i Guéry wiele razy dosłownie wypruwał mi flaki, odbierając możliwość porównania ich komiksu do czegokolwiek innego, tyle razy niecierpliwie czekałem na każdą kolejną część, później czytając tę serię ze szczęką leżącą gdzieś na podłodze i to były dobre uczucia. Niecierpliwość, oczekiwanie, brak wiary w to, że Scalped ciągle trzyma tak samo wysoki poziom. Czasem paradoksalnie dobre, bo w tych sześćdziesięciu zeszytach autorzy zawarli taką ilość nieprzyjemnych i dołujących wątków, że lektura bywała wręcz masochistycznym doświadczeniem. A teraz to już koniec, piękny finał godny tak niesamowitego tytułu, ale wiem, że po przeczytaniu całości czegoś zabraknie na zawsze. Chyba, że pisząc kolejne scenariusze Aaron przebije samego siebie, czego z całego serca mu życzę.

Trail's End przenosi nas w czasie o kilka miesięcy po finale Knuckle Up, czyli (jak zwykle ostrzegam tych, którzy jeszcze nie czytali wcześniejszych części, w tym wypadku dziewiątego tomu, że kolejne zdania w tym akapicie mogą zepsuć im kilka niespodzianek, więc radzę go pominąć i przejść do następnego): Red Crow siedzi w więzieniu i czeka na wyrok, całkowicie świadomy, że niemal na pewno spędzi tam resztę swojego życia, zaś rezerwat Prairie Rose powoli odbija się od dna. Dash opuszcza FBI i po nieskutecznych poszukiwaniach mordercy swojej matki staje się grzecznym, chodzącym do kościoła chłopcem. Sielanka. Czyżby? Okazuje się jednak, że nie bardzo. Ostatnie strony Knuckle Up (oraz pierwsze strony dziesiątego tomu) sugerują, że wszystko jest już jasne, a Trail's End będzie tylko spokojnym pozamykaniem niektórych wątków, ale tak naprawdę nic się jeszcze nie skończyło. Zapomnijcie o hamulcach na finiszu i sentymentalnym pożegnaniu ciągnącym się przez pięć zeszytów. Przyszłość Dasha nadal nie jest pewna, adwokat Red Crowa chce wygrać proces poprzez wyjawienie kilku czarnych wydarzeń z jego awanturniczego życia, tym samym pozbawiając byłego agenta FBI wiarygodności. Uzależnienie od heroiny, zamordowanie Diesela... trochę się tego uzbierało. Poza tym osoba, która zamordowała jego matkę, wciąż jest wolna i nie ma zamiaru poprzestać na jednym zabójstwie.

Dzieje się. Działo się właściwie przez całą serię, a niemal każdy z pomysłów scenarzysty wbijał mnie w fotel. Moim ulubionym tomem pozostał trzeci, Dead Mothers, ale cała seria jest zaskakująco równa, zaś Aaron pisze w taki sposób, że wydarzenia, które w innych komiksach byłyby tylko następną tragedią, śmiercią kolejnej postaci przyjmowaną przez czytelników najwyżej ziewnięciem, tutaj trzymają w napięciu i poruszają. Pewnie już o tym pisałem (pewnie więcej niż raz), ale wygląda to tak, jakby scenarzysta wiedział dokładnie, co zrobić i w jakiej chwili, umiał nacisnąć tak, żeby zabolało, żeby wzruszyć, przestraszyć czy rozbawić (choć akurat zabawnych elementów nie było w tej serii zbyt wiele, a jeśli już, to miały czarny kolor), a następnie wyważył całość tak, żeby każdy element idealnie ze sobą współgrał. I, chociaż chwalenie Scalped w dziewięciu poprzednich recenzjach oraz w tej, ostatniej, polegało głównie na powtarzaniu tych samych superlatyw, tak naprawdę mógłbym i chciałbym chwalić ten komiks bez końca. I będę polecał go każdemu, kto spyta, co dobrego czytałem, nieważne, czy będzie to teraz, tuż po finale całej historii, czy za kilka lat. Nie sądzę, żeby Scalped i niesamowite wrażenie, jakie pozostawiła opowieść Aarona i Guéry, kiedykolwiek się zestarzały.

Dziewięć najczęściej powalających tomów pozwoliło przypuszczać, że zakończenie będzie nie wiadomo jak niesamowite i genialne, więc czy finał na pewno spełnia oczekiwania? Moje w stu procentach, ale raczej nie należę do ludzi płaczących, że "to nie tak miało być", "chciałem, żeby wszystko skończyło się inaczej", "ten, który zginął, miał przeżyć, a tamtego, który przeżył, miała przecież spotkać zasłużona kara" i tak dalej. Nigdy nie narzekałem na zakończenie, na przykład, Kaznodziei, choć w tej kwestii słyszałem wiele głosów rozczarowania. Mógłbym napisać, że pojawiające się w tych wszystkich komiksach osoby to przecież wyłącznie bohaterowie z papieru i jakie ma znaczenie, co się z nimi stanie, ale akurat postacie ze Scalped są tak dalekie od papierowych i pozbawionych głębi, jak to tylko możliwe. Chodzi mi bardziej o to, że pomimo wyobrażeń, jakie oczywiście miałem na temat ostatnich stron serii, los Dasha i reszty leżał w rękach Aarona. Zrobił z nimi, co chciał, czasami wbrew mojej wizji, ale jak zwykle stanął na wysokości zadania. I jeśli jego bohaterowie są ludzcy, tak jak w przypadku prawdziwych ludzi nie zawsze spotyka ich to, czego się spodziewamy lub czego byśmy sobie życzyli. Ale nie chcę, żeby ten ostatni akapit brzmiał jak ukryte rozczarowanie, bo wcale tak nie jest. Po raz, niestety, ostatni, tym razem już naprawdę: Scalped jest komiksem genialnym i ocierającym się o doskonałość. Wbijałem Wam to do głowy w tych dziesięciu recenzjach nie bez przyczyny. Jeśli jeszcze nie czytaliście tego komiksu, zróbcie to. Zróbcie to jak najszybciej. Nie przychodzi mi do głowy ani jeden powód odkładania tego na później.

środa, 21 listopada 2012

#271 - Ziniol - The Very Best OFF: Greatest Hits vol. 2 Rarities and B-Sides

Czytając drugą część antologii The Very Best OFF zacząłem się w pewnej chwili zastanawiać, czy to kwestia zamieszczonych w niej komiksów, czy to ja zmieniłem się w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy do tego stopnia, że odgrzewane fragmenty Ziniola bawią mnie dużo mniej niż ostatnio. Potem dotarłem do strony 115, na której Dominik Szcześniak, redaktor naczelny, wyjaśnia: "Faktycznie, z najlepszego materiału wyprztykaliśmy się w vol. 1. Rarytasy i kawałki ze stron B gromadzą jednak rzeczy być może stokroć ważniejsze, bo pokazujące duszę zina". Zresztą, dopisek "Rarities and B-sides" mówi sam za siebie. Więc tak, w czasie lektury rzeczywiście zadałem sobie pytanie, znowu cytując Szcześniaka, "The best of? Naprawdę?", ale z drugiej strony musiałem nastawić się na to, że najlepsze w sensie czysto komiksowym rzeczy zostały opublikowane w części pierwszej, a druga to bardziej ciekawostki, materiał może nie tak dobry, ale wartościowy w inny sposób, zwłaszcza dla fanów. Jak strony B muzycznych singli na winylach lub taśmach. Bo antologia znowu została wydana w formie przypominającej kasetę magnetofonową. [więcej na stronie Gildii Komiksu]


piątek, 16 listopada 2012

#270 - Kamień przeznaczenia, tom 4 [Tomasz Kleszcz]

Tomasz Kleszcz pisze we wstępie do czwartego tomu "Kamienia Przeznaczenia": "Niestety, mam dla was złą informację, mianowicie to jeszcze nie jest... koniec". Trochę przesadza z autoironią, wydaje mi się, że jednak brakuje w niej niezbędnego dystansu i momentami jest niepotrzebnie podszyta lekką, niemal niewidoczną frustracją. A przecież autor ma wiele powodów do zadowolenia z siebie, patrząc na postępy, jakie zrobił od początku publikacji swojej serii. Do jej oddanych fanów nie należę, ale muszę uczciwie przyznać, że im dalej, tym bardziej zmiejsza się ilość rzeczy, do których mogę się przyczepić. Jeśli zaś Kleszczowi pomimo wspomnianego rozwoju "dostaje się" w recenzjach trochę mocniej niż na starcie, to chyba dobrze, bo znaczy to, że, o ile w ogóle można stwierdzić, że taka sytuacja miała miejsce, przestaje być traktowany jak nieopierzony debiutant, wokół którego lepiej chodzić na palcach i spoglądać przez palce na rzeczy, które mu nie wychodzą, a zamiast tego staje się pełnoprawnym uczestnikiem sceny komiksowej. Kimś, kogo należy oceniać na takich samych prawach, jak resztę autorów i dla kogo nie ma miejsca na taryfę ulgową. Poza tym, skoro autor potrafi rozwijać się w dość szybkim tempie, większe niż dotychczas wymagania wydają się jak najbardziej uzasadnione. Kleszcz pokazał, że w jego wypadku sprostanie rosnącym oczekiwaniom nie jest niemożliwe. [więcej na stronie Gildii Komiksu]

niedziela, 4 listopada 2012

#269 - Bartek Bułat

Przesyłam link do strony o dziecku mojej znajomej: http://www.bartekbulat.pl/ - zachęcam do zajrzenia i poczytania, w miarę możliwości udzielenia pomocy, na przykład przekazując Bartkowi 1% podatku dochodowego. Poniżej kilka zdań ze strony głównej:

Nasz synek Bartuś, urodził się 3 stycznia 2012 roku w Krakowie bez kości piszczelowych w obu nóżkach (tibial hemimelia). Leczenie jakie nam zaproponowali polscy lekarze to amputacja obu nóżek i protezowanie ich do końca życia...

Pojawiła się jednak nadzieja na uratowanie nóżek, co więcej całkowitego ich wyleczenia! Bartuś będzie mógł chodzić, biegać i normalnie funkcjonować - a nie będzie musiał być kaleką do końca życia!

Taką nadzieję i przekonanie Nas o swoich osiągnięciach dał nam dr Dror Paley z USA, światowej sławy chirurg-ortopeda, który podejmie się zoperowania nóżek Bartusia. Doktor wraz z Centrum Medycznym St. Mary's w Miami wycenili szereg operacji i zabiegów na koszt 206 000 dolarów (ok. 720 000 zł!).

Tak ogromnej sumy nie jesteśmy w stanie dać naszemu największemu Skarbowi, ale licząc na ludzką dobroć i hojność wierzymy, że uda nam się zebrać wystarczającą kwotę na wyleczenie nóżek naszego Bartusia!

Zapraszamy więc na naszą stronę i prosimy – PRZYŁĄCZ się do akcji i pomóż Bartusiowi stanąć na własnych nóżkach!

Jeśli Wasze dziecko urodziło się z hemimelią - skontaktujcie się z Nami!

Asia i Przemek Bułatowie

sobota, 3 listopada 2012

#268 - Comic Book Confidential

Film „Comic Book Confidential” miał premierę w 1988 roku. Ponad dwie dekady później, dzięki staraniom wydawnictwa Centrala, także polscy widzowie wreszcie mogą się z nim zapoznać. Dzieło Rona Manna, zajmującego się głównie kanadyjską i amerykańską kulturą popularną, to zaprezentowany ze sporym poślizgiem, ale za to dający możliwość spojrzenia na ówczesny komiks z dystansu dokument, który powinien znać każdy czytelnik obrazkowych opowieści. [więcej w najnowszym numerze ArtPapieru]

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...