O Face wspomniałem po raz pierwszy pisząc recenzję The Eaters, prawie dwa lata temu, gdy w adresie tego bloga nie figurowało jeszcze słowo komiksofilia, a jakże ambitny zwrot comic books keep my dick hard. Może i nie byłem zabawny, ale już wtedy wiedziałem, że Peter Milligan i Duncan Fegredo to mistrzowski duet, którego dzieła są w stanie rzucić mnie na kolana. Dokładnie rok po recenzji The Eaters (teraz zastanawiam się, czy zrobiłem to przypadkiem, ale pewnie nie) napisałem laurkę ich Enigmie - dodam, że laurkę w pełni zasłużoną. W moim prywatnym rankingu ten pokręcony komiks wciąż stoi na podium. Nie mogę napisać tego samego o Face, jednak nie każę Wam czekać na podsumowanie i od razu zapewnię, że według mnie jest to komiks rewelacyjny. Jeśli więc nie znacie tej pozycji, a do tej pory zgadzaliście się z moimi opiniami, zdobądźcie ją jak najszybciej, nawet jeżeli nie przepadacie za horrorami. Bo nie da się zaprzeczyć, że ten one-shot z Vertigo może przestraszyć, a już na pewno trzymać w napięciu.
Jeśli chodzi o ilustracje, mógłbym napisać dokładnie to samo, co w recenzji Enigmy: są świetne. W dodatku kolory nałożyła tutaj ta sama osoba, czyli Sherylin van Valkenburgh. Jak dotąd zawsze mogłem napisać kilka ciepłych słów o rysunkach Duncana Fegredo, jednak dużo zależy właśnie od kolorów. Te znajdujące się w Face są o wiele mroczniejsze niż w Millennium Fever, doskonale pasując do panującej w komiksie atmosfery. Całość robi ogromne wrażenie oraz pokazuje, że praca ilustratora nie jest wyłącznie tłem dla scenariusza Milligana, a raczej pełnoprawnym partnerem w zbrodni i jednym z głównych atutów komiksu.
Pozornie scenariusz nie jest zbyt skomplikowany: jedna wyspa, czworo bohaterów; David, słynny chirurg plastyczny, jego żona Rebecca oraz Andrew Sphinx, światowej sławy malarz wraz ze swoim lokajem. Na początku wszystko wydaje się proste - zadaniem Davida jest zrobienie malarzowi operacji plastycznej. Ponieważ Sphinx nie jest przeciętnym zjadaczem chleba, a "największym żyjącym artystą" (poza tym woli spędzać czas z dala od ludzi; jego ostatnia znana fotografia ukazała się ponad dwadzieścia lat temu), może dyktować warunki i decyduje, że to chirurg wraz se swoją żoną muszą wybrać się do niego, nie odwrotnie. Mają spędzić na rajskiej wyspie około sześciu miesięcy; Rebecca ukończy swoją zaniedbaną powieść, David zajmie się tym, w czym jest najlepszy, Andrew Sphinx, który z powodu braku natchnienia przestał malować wiele lat temu, zmieni twarz i powstanie niczym feniks z popiołów, a w efekcie wszyscy rozstaną się szczęśliwsi niż przed spotkaniem. Taki jest plan, ale, jak łatwo zgadnąć, wszystko się komplikuje. Wychodzi na jaw, że plany Davida i jego żony różnią się od planów Sphinxa oraz jego bezgranicznie posłusznego lokaja. Wtedy zaczyna się prawdziwy koszmar.
Milligan jak zwykle porusza temat tożsamości, zadaje pytania, jakie znaczenie ma ludzka twarz, czym jest sztuka i czy chirurgia plastyczna może być za nią uznawana. Najważniejsze jest jednak to, że tworzy interesujące postacie z krwi i kości, dodając im kilka obsesji oraz obaw, które, choć wydają się niewielkie i mało znaczące, tak naprawdę kierują ich życiem. Face to jedna z opowieści o bohaterach odciętych od świata, znajdujących się w miejscu, z którego niełatwo uciec i zmuszonych do radzenia sobie w ekstremalnych warunkach, czasami dzięki przekraczaniu granic własnej wytrzymałości i niebezpiecznym zbliżaniu się do popadnięcia w obłęd. Aż do dramatycznego finału czytelnik nie ma pojęcia, czy występujące w komiksie postacie wyjdą z tego bez szwanku, czy może wszystko zostało od początku do końca wyreżyserowane przez szaleńca.
Jeśli jeszcze nie wiecie, przekonajcie się sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz