środa, 10 listopada 2010

#120 - Fantasy Komiks #6

O czym tu pisać? Recenzje poprzednich numerów nakreśliły już poziom i charakter magazynu, a Kingpin w jednym z wpisów na swoim blogu trafił w sedno - Fantasy Komiks to rzeczywiście szmira i słabizna. Od siebie dodam (zresztą po raz kolejny), że mimo wszystko da się to czytać. Warunek jest jeden: czytelnik nie może podchodzić do tego na poważnie. Poświęcić wieczór na tanią rozrywkę za 19,99zł, czasem parsknąć śmiechem, kilka razy z zażenowaniem przewrócić oczami, przekartkować i zapomnieć. Można też pytać samego siebie: "Czemu właściwie dalej kupuję ten syf?"; osobiście nie potrafiłbym odpowiedzieć, więc nawet nie próbuję się nad tym zastanawiać. Na pewno w niczym by mi to nie pomogło, Egmontowi tym bardziej.

W szóstym numerze na pierwszy ogień idzie nowa seria zatytułowana Sloka. Mówiąc krótko, jak dla mnie lipa. Jeśli chodzi o rysunki, może być (ilustratorem jest ten sam gość, który zajmuje się warstwą graficzną w serii Rozbitkowie z Ythaq), ale scenariusz, czyli fuzja elementów science fiction i fantasy oraz głupkowatego humoru i pełnej powagi nie wyszła, przynajmniej moim zdaniem, najlepiej. Poczekam na kolejną część, która ponoć ukaże się w ósmym tomie, jednak na razie nie oczekuję rewelacji.

O pozostałych seriach wspominałem już wcześniej i właściwie wszystko wiadomo (o ile ktoś to czytał i czyta w tej chwili) - w FK #6 znaleźć można kolejne części Legendy oraz Lasów Opalu. Ta pierwsza to najlepszy komiks w tym numerze, można ją przełknąć nawet bez wspomnianego wcześniej przewracania oczami. Co do trzeciej z prezentowanych tu opowieści, wciąż jest taka sobie, a momentami wręcz naiwna do bólu, ale jakoś nie zwymiotowałem w czasie lektury - chyba przez to, że zdążyłem się do niej przyzwyczaić i wiedziałem, co mnie czeka. I tak jest dużo lepiej, niż na samym początku, który był naprawdę koszmarny. Mimo wszystko wydaje mi się, że szósty tom wyszedł nieco gorzej niż poprzednie, a może w czasie pochłaniania kolejnych opowieści miałem po prostu trochę gorszy humor. Bo bez pozytywnego nastawienia czytelnika, Fantasy Komiks to faktycznie straszny chłam; jeśli przed lekturą wyłączy się logiczne myślenie, można przeżyć.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

według mnie szmirą i słabizną jest tylko samuraj i lasy opalu (lasy to wręcz jeden z najgłupszych komiksów wszechczasów), rozbitkowie i legenda to całkiem sympatyczne serie a zaraza i sloka tez zapowiadają się nieźle.

Michał Misztal pisze...

Dla mnie owszem, są sympatyczne (ostatnio nawet Lasy Opalu, Samuraja też lubiłem), ale nie da się ukryć, że wynika to raczej z... no właśnie nie wiem, z czego, jednak na pewno nie wysokiego poziomu tych komiksów. Czytadło na kibelek (wiem, powtarzam to pewnie po raz setny). Szmira i słabizna, którą przy optymistycznym podejściu da się strawić.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...