piątek, 1 kwietnia 2011

#144 - Już od dziewięćdziesiątego dziewiątego recenzuję

W kwietniu 1999 roku, jakoś miesiąc po moich trzynastych urodzinach (końcówka szóstej klasy podstawówki), razem z kumplem zrobiliśmy pierwszy (i, jak się okazało, jednocześnie ostatni) numer naszego magazynu komiksowego. Mieścił się na dyskietce i zawierał dwa foldery: OD REDAKCJI oraz RECENZJE. Z kolei w RECENZJACH były dwa inne, STAROCIE i NOWOŚCI. Pewnie wiecie już, do czego zmierza ten tekst?

Primaaprilisowego żartu nie będzie, ale skoro autorzy komiksów mogą pokazywać dystans do siebie i wrzucać na blogi swoje stare prace (świetny przykład choćby tutaj), czemu nie miałbym pokazać kilku recenzji, które napisałem prawie pół życia temu?

Wbrew pozorom wybrałem te mniej żenujące teksty (i te, które nie nawiązują do naszych ówczesnych nauczycieli albo kolegów z klasy, bo i takich fragmentów było sporo, ale kto by to zrozumiał?). Nie zmieniałem pisowni, radujcie się więc szczeniackim słowotwórstwem, nadmiarem wykrzykników i specyficznym podejściem do kwestii takich jak ortografia czy interpunkcja. Dwa pierwsze teksty napisałem sam, trzeci razem z kumplem. Mam tego trochę więcej, ale reszta jest jeszcze gorsza i lepiej niech zostanie na wspomnianej wcześniej dyskietce. Mam nadzieję, że przeczytanie poniższego ścierwa wywoła choć lekki uśmiech na twarzach niektórych z Was.

GHOST RIDER 2099 - MEGA MARVEL 4/1996.
Jeżeli lubisz dobre komiksy pełne akcji, flaków, przemocy i co najważniejsze dobrego scenariusza i wspaniałych rysunków, to na pewno posiadasz w swojej kolekcji komiks MEGA MARVEL z pazdziernika 1996 z występem GHOST RIDERA 2099 i czadowymi, oryginalnymi rycinami Chrisa Bachalo. Jeżeli jednak jesteś człowiekiem o słabych nerwach, który na widok KACZORA DONALDA sra w gacie i nie może zasnąć ze strachu, ten komiks nie jest dla Ciebie!!!
No dobra, może to wyglądało jak reklama Świętej Pamięci komiksu THE PUNISHER, ale mi się nawet podoba. Pozatym nie chciało mi się wymyślać niczego innego.
Zacznijmy od opisu głównego bohatera. GHOST RIDERA zna pewnie każdy z was, choćby z gościnnych występów w THE AMAZING SPIDER - MANIE lub THE PUNISHERZE. Duch Zemsty z roku 2099 nie jest może postacią bardziej od swego poprzednika oryginalną, ale na pewno duuużo ciekawszą. Dlatego właśnie komiks czyta się świetnie ( brak dobrych głównych bohaterów niczym ze Świętej Pamięci SUPERMANA jest jednym
z najczęstszych powodów używania komiksów na podpałkę lub jako papier toaletowy - swoją drogą jestem ciekaw jak ocenimy SUPERMAN versus ALIENS
z czerwcowego TOP KOMIKSU - bohater do dupy plus Obcy - hmm... ). Tak więc już za samą postać bohatera należy się komiksowi ocena 8/10, ale poczekajmy na resztę opisu.
Teraz nadeszła kolej na rysunki. Chris Bachalo nie jest może artystą superrealistycznym ani tym bardziej dbającym
o megaprawdziwopodobny wygląd anatomii, ale na pewno jest cholernie oryginalny, a to jest ważniejsze niż na przykład superdokładne narysowanie środkowego palca dwunastej nogi
u człowiekopodobnego ufoka z komiksu SUPERMAN. Tak więc Bachalo nie z byle powodu znajduje się w czołówce moich ulubionych rysowników!
Teraz scenariusz ( nie wiem czemu na początku opisałem rysunki, przecież scenariusz jest ważniejszy, albo conajmniej na równi ważny z rysunkami!!! ). Jest on po prostu zarombisty. Szczerze mówiąc nie chciałbym aby tak wyglądała przyszłość naszych na pewno z trudem zrobionych dzieci!!! Szczerze mówiąc to skakałbym z radości, gdybym dorzył w tym komiksowym mieście szóstego roku życia i nie musiał poruszać się na wózku inwalidzkim!!! Brrrr... Tak więc co do scenariusza nie mam żadnych zastrzeżeń - są nawet przekleństwa, jakich nie znajdziecie w żadnym innym ( polskim! ) komiksie ( "Ty sukin@$#%!!!" )!!!
Kolory też są całkiem niezłe - ale mogłyby być lepsze - zwłaszcza kolory tła...
Akcja... Hmm.... Jest jej wszędzie pełno - nawet więcej niż w innych "pełnych akcji" komiksach...
Teraz wypada mi trochę ponarzekać, że jak dotąd nikt w naszym cudownym kraju nie wydał serii GHOST RIDER, ani GHOST RIDER 2099 i... właściwie to można już przejść do oceniania...

SPAWN: QUESTIONS - SPAWN 1/1997.
Na tą serię komiksową wszyscy czekali od bardzo dawna. Jednym
z głównych, a właściwie głównym powodem tego czekania była zarówno postać twórcy, Todda McFarlane, jak i coś, co możnaby nazwać "wszystko bez ograniczeń". W końcu mieliśmy ( hociaż i tak już nie raz tak było, aczkolwiek nie AŻ tak jak w SPAWNIE - myślę tu o na przykład o serii THE PUNISHER ) bohatera, który nie zajmował się wsadzaniem do pudła co numer tego samego, wciąż uciekającego w jakiś "cudowny" i "wymyślny" sposób ( najczęściej zawsze ten sam )przestępcy, ale wymierzał sprawiedliwość ( ?!? ) brutalnie i krwawo, co na pewno daje twórcom pole do popisu w wymyślaniu nowych łotrów. Niby nic, a cieszy ( baaaardzo cieszy!!! ).
Na tą serię komiksową wszyscy czekali około dwa lata. Ale opłaciło się. Dlaczego? Noooo, chyba właśnie po to tu jestem, żeby o tym napisać ( wbrew pozorom nie po to, aby zanudzić Was na śmierć, cociaż może się tak wydawać - i na pewno się wydaje!!! ).
Chociaż było to już dosyć dawno, do dziś pamiętam moje uczucie gdy po raz pierwszy otworzyłem SPAWNA na stronie, gdzie Violator mówi: "Dobranoc, chłopcy." Rysunki były perfekcyjne, a w dodatku w żadnym komiksie w Polsce nie widziałem takiego papieru ( BATMAN/JUDGE DREED: JUDGEMENT ON
A GOTHAM i LOBO: THE LAST CZARNIAN to wyjątki potwierdzające regułę )!!! I chociaż od numeru 1/1998 papier był sto razy lepszy, a ten z numeru pierwszego był grubszą wersją srajtaśmy, którą tak tępimy, to, słowo daję, było na co popatrzeć ( tak naprawdę to rysunki były superhiperextra także dzięki temu papierowi )!!!
Scenariusz... No, na pewno zaskakiwał fruwającymi flakami i takimi tam ( w 1997 był to jeden z pierwszych - znów kłania się nam THE LAST CZARNIAN - w Polsce TAAAKICH komiksów!!! ) niby ( niby???? ) bezsensownymi aktami przemocy ( mam tu na myśli Violatora )!!! Ponadto historia "QUESTIONS" była tak dobrze wymyślona, napisana, jak i zrealizowana - no co tu pisać, palce ( strony?!? ) lizać!!!
Dodatkowo dochodzą jeszcze zabójcze kolory ( tylko zazdrościć koloryście talentu i umiejętności ). Eeeech... to były czasy...!!!

THE AMAZING
SPIDER - MAN: SUB CITY - THE AMAZING
SPIDER - MAN 9/1995.

Oto przed wami zabytkowy komiks z 1995 roku, co widzicie
w tytule. Szczerze pisząc, jesteśmy zmęczeni i chce nam się spać po lekcji matematyki, więc opis będzie krótki i treściwy. Jak wiecie, historię tę stworzył człowiek o znanym wam nazwisku Todd Dean Mark McFarlane. Rysunki, mimo, że stare, są zarombiste. Papier jest toaletowy, ale w tamtych czasach nikogo to nie dziwiło. Kolory są super i scenariusz też!!! Za mało flaków, ale nawet Toddowi może się zdarzyć. Historia jest fajna, a na pewno fajniejsza niż historia u nas w szkole. W sumie wszystko jest świetne. Więcej takich komiksów!!!

5 komentarzy:

Paweł Deptuch pisze...

Kurcze, recenzja Spider-Mana zajebista! Po prostu KULT!

Marcin Z. pisze...

Świetne :D w Podstawówce założyłem coś podobnego (bo komiksy + kino). Robiłem tego "zine'a" na kartkach z bloku, kserowałem i sprzedawałem w klasie za grosze :D

Marcin Łuczak pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Marcin Łuczak pisze...

You made my day :) Świetnie się czytało te recenzje. Aż bije klimatem szkolnym. I te soczyste przymiotniki jakimi określałeś komiks - miazga :D

A recka Spider-Mana rzeczywiście najlepsza :)

Michał Misztal pisze...

Niepodrabialny szczeniacki styl. Gdybym dalej tak pisał, pewnie miałbym o wiele więcej wejść na bloga niż teraz. Ale chyba nie warto hehe.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...